Gorce to pasmo leżące w Beskidach Zachodnich. Ich powierzchnia wynosi 550 m2,. Kiedyś już przez nich przejeżdżaliśmy, wracając z Bieszczad, ale na żaden szczyt nie weszliśmy.To, co wyczytałam na ich temat z miniaturowego opisu dostępnego na mapie, to ich cechą charakterystyczną są rozległe hale z pięknymi widokami oraz występowanie rozrogu jakim jest Turbacz, z którego odchodzi 7 grzbietów górskich o różnych długościach
W Tatrach zapowiadali na dziś intensywne burze już od wczesnych godzin popołudniowych. Nasze wejście tego dnia na Świnicę stanęło więc pod znakiem zapytania. Stwierdziliśmy, że nie warto ryzykować, zwłaszcza, że Świnica w burzy potrafi być niebezpieczna. Wsiedliśmy więc w autobus, jadący do Krakowa. Postanowiliśmy wysiąść w Rabce Zdroju i udać się na jakiś szczyt w Gorcach. Mnie zamarzył się dojazd do Rabki Zaryte i wejście na Luboń Wielki. Niedzielne stanie w korkach i prawie dwugodzinna droga, którą można by pokonać w 45 minutach zweryfikowała nasze plany.
Zresztą, to, co zapamiętam z tej wyprawy najbardziej to Obidowa, Klikuszowa, wiele pokonanych kilometrów i łapanie stopa :)
Wysiadamy więc w Rabce około godziny 11 i udajemy się po zakup mapy Gorców, ponieważ nie posiadamy jej (kilka dni później w jakimś górskim konkursie wygrałam kolejną ;)) Krótkie spojrzenie na mapę i już mamy cel naszej wyprawy. Idziemy na Maciejową, stamtąd na Stare Wierchy i najprawdopodobniej potem przez Obidową do Klikuszowej. Mnie oczywiście marzy się wejście na Turbacz i potem zejście do Nowego Targu, ale czasowo dziś to jest niewykonalne. Obieramy więc czerwony szlak (Główny Szlak Beskidzki im. Kazimierza Sosnowskiego) i nim kierujemy się na Maciejową. Według znaków droga powinna zająć około 1,30 godziny. My idziemy nieco krócej. Najpierw trzeba pokonać jakieś 20 minut drogi przez miasto. Mijamy uzdrowiskową część Rabki, by chwilę potem znaleźć się już za miastem na rozległej hali. Przed nami rozpościerają się piękne widoki, a zapowiadanej burzy na szczęście nie widać.
Po około godziny znajdujemy się na szczycie. Maciejowa ma 815 m n.p.m. Roztaczają się z niej szerokie, zapierające dech w piersiach widoki na Babią Górę, Pasmo Polic oraz Beskid Makowski. Tu też kończy swój bieg czarny szlak rozpoczynający się w Rabce na Plasówce.
Nie zatrzymujemy się tu, bo przystanek zaplanowaliśmy w Bacówce PTTK na Maciejowej, która znajduje się kilometr stąd na południowy-wschód na polanie Przysłop na wysokości 852 m n.p.m. Stąd jest chyba jeszcze ładniejsza panorama gór. Czytamy, że przy doskonałej pogodzie można dostrzec Tatry - nam się jednak to nie udaje. Chciałoby się zostać tu dłużej, ale czas nas nagli. Przysiadamy więc na chwilę na trawie na drożdżówkę i ruszamy dalej.
Stąd godzina drogi dzieli nas od Schroniska na Starych Wierchach. Znajduje się ono na wysokości 973 m n.p.m. na dużej polanie Stare Wierchy. Jest ono równie klimatyczne, jak to na Maciejowej.
Na polanie znajduje się duże skrzyżowanie szlaków turystycznych. Jeden z nich - czerwony - kieruje się na Turbacz. Żal, że nie możemy nim podążać. Niestety, czas nagli. Schodzimy więc zielonym szlakiem do Obidowej. Po jakiś 20 minutach drogi stajemy na rozdrożu. Zielony szlako prowadzi na Bukowinę Obidowską (szczyt o wysokości ponad 1000 m n.p.m).
Decydujemy się jednak przejść przez wieś, by szybciej dostać się do Klikuszowej. W zasadzie cały czas idziemy wzdłuż potoku Lepietnica. Jednak droga dłuży się niemiłosiernie. Mamy do pokonania jakieś 6 km asfaltem. Po drodze mijamy kilka przystanków autobusowych. W jednym z napotkanych sklepów dowiadujemy się, że wszystkie odjechały do południa. No trudno, pozostaje wędrówka pieszo. Zmęczenie daje o obie znać, a droga wydaje się nie mieć końca. Kiedy zabudowania się zagęszczają, mamy nadzieję, że to w zasadzie koniec wędrówki i zaraz będzie skrzyżowanie z Zakopianką. Mijamy szkołę, straż pożarną, kościół, boiska, a końca nie widać. Normalnie te 6 km nie byłoby żadnym wyczynem, ale dziś działa na mnie wyjątkowo irytująco. Wreszcie jest skrzyżowanie! Teraz musimy jeszcze przejść przez Klikuszową i wyjść za wieś, bo tam znajduje się przystanek autobusowy. Na nim spędzamy dobre pół godziny, bo żaden bus, autobus jadący w kierunku Zakopanego się nie zatrzymuje. W końcu decydujemy się łapać stopa, zwłaszcza, że zbliża się wieczór. Ku naszej radości zatrzymuje się jakiś przepełniony, nagrzany i śmierdzący bus, który zawozi nas wprost na przystanek w Nowym Targu. Tam los się do nas uśmiecha, bo udaje nam się od razu przesiąść na autobus jadący do Zakopanego. A na dworcu kolejna niespodzianka - właśnie odjeżdża bus do Kościeliskiej przez Czajki i WDW :) Hurra! Tego dnia, pomimo niedzieli, nawet panie w kuchni czekają na nas z obiadem.
Jutro ruszamy na Świnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz