Kilkanaście minut jazdy lasem i jesteśmy na asfalcie w Dolinie Chochołowskiej. Sam wjazd nie jest aż taki męczący. Pierwszy przystanek robimy na Polanie Huciska, gdzie kończy się asfaltowa droga, a zaczyna kamienista. Kiedyś znajdował się na niej parking dla samochodów, ale decyzją Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi wjazd ograniczono do Siwej Polany. Dziś tu swój bieg kończy kolejka Rakoń.
Znajdują się tu szałasy, ławeczki, krzyż i stacja pośrednia wypożyczalni rowerów.
Jedziemy dalej, mijamy Wywierzysko Chochołowskiej, aż osiągamy końcowy punkt wyprawy rowerowej. Górna stacja wypożyczalni rowerów (1050 m n.p.m.), a jednocześnie leśniczówka TPN (niegdyś prywatne schronisko Blaszyńskich pod Zawiesistą). Na mostku nad Chochołowskim Potokiem, obok wspomnianej leśniczówki przypinamy rowery (mamy nadzieję, że będą tu bezpieczne). Resztę trasy pokonujemy pieszo. Po 10 minutach drogi stajemy na Polanie Trzydniówka. Tu zaczyna się czerwony szlak, prowadzący na Trzydniowiański Wierch. 1080 m n.p.m., czyli około 600 metrów pod górę i 110 minut drogi według mapy. Znaki pokazują nieco dłuższy czas przejścia. Nie jest więc źle. Niecałe 2 godziny i będziemy na szczycie.
Początkowy fragment drogi jest przyjemny. Powyżej polany ma swój wylot żleb Krowiniec, czasami nazywany (błędnie) Krowim Żlebem. Jednak po kilkunastu minutach droga pnie się mocno pod górę i wydaje się nie mieć końca. Szczególnie męczące jest podejście pod Krowiniec. Wchodzimy po kamienistej, leśnej i bardzo wyczerpującej ścieżce. Droga przez las dłuży się, a widoków mało. Czasami wyłaniają się Grześ i Kominiarski Wierch. Turystów jak na lekarstwo, jesteśmy praktycznie sami na szlaku aż do końca wspinaczki.
Po przekroczeniu granicy lasu przedzieramy się przez kosówkę. Szlak jest również mocno stromy, ale widoki rekompensują trudy wspinaczki. Końcowy etap podejścia na Trzydniowiański Wierch to przyjemna wędrówka, z rozległą panoramą na całe Tatry.
Około godziny 13 stajemy na szczycie. Trzydniowiański Wierch znajduje się na dość długiej północnej grani Kończystego Wierchu. Ma dwa wierzchołki: niższy o wysokości1758 m n.p.m. Na południe, ok. 150 m od niego w południowej grani znajduje się drugi, nienazwany wierzchołek o wysokości 1762 m n.p.m. Widoki ze szczytu są cudowne. Błyszcz, Starobociański, Kończysty, Jarząbczy, Rohacze mamy jakna dłoni.W oddali widać Giewont, Czerwone Wierchy. Można dostrzec Rysy, Krywań, a nawet odległą Babią Górę.
Na szczycie zasłużony dłuższy odpoczynek. Kładziemy się beztrosko na trawie i leżąc przegryzamy drożdżówkę oraz wpatrujemy się w góry. Schodzimy czerwonym szlakiem prowadzącym przez Dolinę Jarząbczą. Przechodzimy przez Pośrednią Kopę, Przykrą Kopę, Wielki Przysłop. Mijamy rozległe pola kosodrzewiny i jagód. Dochodzimy do Wyżniej Polany Jarząbczej, położonej na wysokości 1130-1160 m n.p.m. Spoglądamy jeszcze raz na widoki, bo za chwilę znajdujemy się w lesie. Idziemy wzdłuż Jarząbczego Potoku, który potem połączy się z Wyżnim Potokiem Chochołowskim. Tutaj też rozpoczyna się żółty szlak papieski. Od schroniska na Polanie Chochołowskiej dzieli nas ok 40 minut drogi - dość monotonnej, bo prowadzącej cały czas lasem.
Dolina Jarząbcza to jedna z odnóg Dolin Chochołowskiej, wyrzeźbiona przez lodowiec. Jej nazwa pochodzi od rodu Jarząbków, do którego należały okoliczne polany. Tą doliną w 1983 roku wędrował Jan Paweł II. W pobliżu Jarząbczych Szałasisk, w miejscu, do którego dotarł, znajduje się krzyż i pamiątkowa tablica.
Około 14.30 jesteśmy w okolicy schroniska na Polanie Chochołowskiej. Nie wstępujemy do niego, tylko od razu idziemy po rowery. Zjazd z góry to niesamowita frajda. 3/4 doliny pokonujemy w 15 minut. Pędzimy z niewyobrażalną prędkością, ostrożnie hamując i mając na uwadze, że to turyści piesi mają tu pierwszeństwo. Po wyjeździe z doliny decydujemy się dotrzeć do Zakopanego przez Kościelisko. Tu w zasadzie też cały czas zjeżdżamy z górki. Czasowo wychodzimy lepiej, niż byśmy jechali busami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz