piątek, 8 stycznia 2021

Trzydniowiański Wierch - styczeń 2021

Trzydniowiański Wierch

 Zdecydowaliśmy się wejść na Trzydniowiański Wierch i Kończysty, jeśli pogoda pozwoli. Zimą jest to względnie bezpieczny szlak, jeśli chodzi o zagrożenie lawinowe. Stromiznę pokonuje się w lesie, a potem idzie się  granią. 
Samochód zostawiamy na jednym z wielu parkingów zlokalizowanych na Siwej Polanie (najbliżej wejścia na szlak). Koszt to 10 zł za cały dzień. Na parkingu jest jeszcze względnie pusto, ale widać, że powoli się zapełnia, a turystów przybywa z każdą chwilą. Dzień się budzi, ale niestety, jak na razie brak słońca, które miało świecić tu od samego rana. Czyżby pogoda się dziś nie sprawdziła? Chmury wiszą dość nisko, wiatru brak, więc teoretycznie marne szanse na ich przewianie. Ale jak to bywa w górach, pogoda jest zmienna. I z taką też nadzieją ruszamy w drogę. Wiemy, że dziś przed nami trochę kilometrów, bo w planach mieliśmy iść na Kończysty Wierch, dlatego pierwszy odcinek, czyli spacer Doliną Chochołowską staramy się pokonać maksymalnie szybko. 
Zanim wejdziemy do doliny mijamy punkt kas i kupujemy bilety wstępu i ruszamy dalej. Mijamy wiele bacówek sprzedających bunc i oscypki. Na razie jednak wszystkie z nich są zamknięte. Na środkowej części Siwej Polany mamy żelazny krzyż wmurowany w pomnik. Upamiętnia on lądowanie w tym miejscu papieskiego helikoptera w 1983 roku.

Z Siwej Polany na Polaną Chochołowską zimą można dostać się w zasadzie tylko pieszo. Latem natomiast jest kilka opcji. Najpopularniejsza jest chyba piesza wędrówka, która zajmuje około 2 godzin. Wielu korzysta także z wypożyczalni rowerów i dostaje się nimi albo na Polaną Huciską albo jedzie jeszcze dalej (Leśniczówka Chochołowska), gdzie znajduje się kolejny punkt zwrotu dwóch kółek. Alternatywą staje się też kolejka "Rakoń" kursująca na polanę Huciską. Sami raz z niej korzystaliśmy i przyznam, że jest to dobra opcja na zaoszczędzenie czasu i sił podczas podejścia czy też zejścia tę wyjątkowo długą doliną, która w wielu przypadkach jest bazą wypadową na wyższe szczyty.
Wędrujemy początkowo wzdłuż  potoku Siwa Woda, który potem przechodzi w Chochołowski Potok. Ten ma długość ponad 8 km i w wielu miejscach płynąca w nim woda tworzy klimatyczną mgiełkę, będącą najprawdopodobniej przyczyną różnic temperatury. Na polanie Huciska mijamy tablicę informującą o stopniu zagrożenia lawinowego (mamy "dwójkę") i punkt sprawdzania detektorów lawinowych. Idąc dalej mijamy wiele bardzo atrakcyjnych tworów górskich, np.wrota i bramy skalne. Pierwszym z nich jest Niżnia Brama Chochołowska,

Po mniej więcej 1 godzinie i 20 minutach docieramy do Polany Trzydniówka. Tu zaczyna się czerwony szlak, prowadzący na Trzydniowiański Wierch. Położona jest ona na wysokości 1080 m n.p.m., czyli mamy około 600 metrów pod górę i 110 minut drogi według mapy. Znaki pokazują nieco dłuższy czas przejścia. Nie jest więc źle. Niecałe 2 godziny i będziemy na szczycie. Na odejściu szlaku czerwonego od razu zakładamy raki i raczki, bowiem wiemy z doświadczenia, że latem, bo zimą tu nie byliśmy, szlak jest dość stromy. Dodatkowo jest ślisko. Pomimo tego, że jest dość mocno na minusie pozbywamy się polarów spod spodu (na nie przyjdzie czas na szczycie). Tymczasem jesteśmy dość mocno rozgrzani, czeka nas spore podejście na niedługim odcinku. Poza tym wyszło słoneczko, które ogrzewa. I tu oraz w lesie nie ma wiatru.

Widok na Ornak

Początkowy fragment drogi jest przyjemny. Powyżej polany ma swój wylot żleb Krowiniec, czasami nazywany (błędnie) Krowim Żlebem. Jednak po kilkunastu minutach droga pnie się mocno pod górę i wydaje się nie mieć końca. Szczególnie męczące jest podejście pod Krowiniec. Droga przez las dłuży się, a widoków mało. Czasami wyłaniają się Grześ i Kominiarski Wierch. Poza tym cały czas jest stromo i ślisko. Bez raków i kijków ciężko byłoby tu podejść, nie mówiąc już o zejściu. Ogólnie mimo wszystko idzie się przyjemnie, zwłaszcza że turystów jak na lekarstwo, jesteśmy praktycznie sami na szlaku aż do końca wspinaczki. Kilka osób spotykamy dopiero w rejonie Trzydniowańskiego Wierchu. Kieedy wychodzimy na grań odczuwamy mocne podmuchy wiatru, a pogoda zaczyna się psuć. Widzimy, jak z minuty na minutę zasłaniają one Kończysty Wierch, cal naszej dalszej wędrówki. Tuż przed szczytem zatrzymujemy się, aby ubrać się cieplej i zmienić rękawice, bo w tych, które mamy ręce drętwieją z zimna. Jest około 10 stopni na minusie, przy czym odczuwalna temperatura wynosi około minus 18 stopni.  Póki się przemieszczamy nie jest źle, ale zatrzymanie się na 10 minut na szczycie Trzydniowiańskiego 

Miejscami tyle śniegu :)

Wierchu było złym pomysłem, bowiem w jednej chwili poczuliśmy dotkliwy chłód. Wracając do szczytu, na którym jesteśmy, to Trzydniowiański Wierch znajduje się na dość długiej północnej grani Kończystego Wierchu. Ma dwa wierzchołki: niższy o wysokości1758 m n.p.m. Na południe, ok. 150 m od niego w południowej grani znajduje się drugi, nienazwany wierzchołek o wysokości 1762 m n.p.m. Widoki ze szczytu są cudowne. Błyszcz, Starobociański, Kończysty, Jarząbczy, Rohacze. W oddali widać Giewont, Czerwone Wierchy. Można dostrzec Rysy, Krywań (tych dziś nam nie było dane zobaczyć), a nawet odległą Babią Górę. 


Na Trzydniowiańskim Wierchu podejmujemy decyzję, że nie idziemy na Kończysty Wierch. Co prawda jest na niego tylko 40 minut, więc w tych warunkach byśmy szli pewnie około godziny. Wiatr jednak wzmaga się coraz bardziej, szlak zawiewa, a szczyt jest skryty w chmurach, raczej bez szans, by się odsłonił. Szybkim tempem schodzimy więc do Doliny Chochołowskiej. Na Kończysty Wierch postaramy się wrócić latem, bo jeszcze na zdobycie czeka Starorobociański. W planach mieliśmy podejście do schroniska w Dolnie Chochołowskiej, ale tłumy nią zmierzające skutecznie nas od tego pomysłu odwiodły. Trafimy za to w lepsze miejsce, bo do Bacówki na Polanie Biały Potok, gdzie można sobie samodzielnie ugrillować oscypki. Jest to klimatyczne miejsce, z super widokiem i pysznymi oscypkami. 
Zrobiona przez nas dziś trasa wyniosła ponad 20 km, a przewyższenie 950 metrów. Widoki, jak na pogodę, która nas zastała były piękne. W Tatrach zima w pełni, a ją bardzo lubimy ;)

Widok spod bacówki









































1 komentarz: