"Miłości do gór nauczyć się nie można. Trzeba je pokochać z samego siebie." Walery Goetel
Radość Michaśka na Krzyżnym i jego całoroczne czekanie, by zdobyć tę przełęcz to chyba kwintesencja tego cytatu. Nie wiem, czemu Krzyżne go tak zachwyciło, ale wybór był trafny, bo panorama stamtąd rewelacyjna. "Ale piękny widok" - te słowa pokazują, że faktycznie widok go zachwycił :)
Ruszamy z samego ranka z Brzezin, szlakiem czarnym i to chyba była zła decyzja. Nie w sensie rannego wyruszenia, tylko wyboru szlaku, który całą dwugodzinną drogę prowadzi lasem i jest pozbawiony widoków. Dla dziecka to mała atrakcja. W każdym razie chcieliśmy go sprawdzić, zwłaszcza, że do Murowańca zawsze zmierzaliśmy z Kuźnic Doliną Jaworzynki lub przez Skupniów Upłaz. Szlaki oczywiście bardziej widokowe niż ten, ale zawsze warto pójść tym, którym się jeszcze nie szło. Czarny szlak z Brzezin do Murowańca wydał się wygodniejszą opcją pod kątem zostawienia samochodu i zrobienia pętelki kończącej się w Palenicy Białczańskiej.
Idziemy więc Doliną Suchej Wody Gąsienicowej. Przebiega przez nią granica między Tatrami Zachodnimi i Wysokimi. Jej nazwa pochodzi od płynącego dnem doliny potoku Sucha Woda, którego koryto często jest suche, a woda płynie podziemnymi przepływami.
Po 45 minutach od startu docieramy na Psią Trawkę. Jest to polana, która początkowo należała do Hali Pańszczyca. Nazwa polany pochodzi od trawy bliźniczki psiej trawki. Jest to gatunek charakterystyczny dla bardzo jałowych gleb. Od kiedy polana przestała być użytkowana, psia trawka już tu nie rośnie. Niech nikogo nie zwiedzie nazwa polana, bo tak naprawdę po zaprzestaniu wypasu teren zarósł lasem. Dziś mamy tu tylko ławeczki i troszkę więcej przestrzeni.
Stąd do Murowańca jest około 1,5 godziny drogi. My idziemy nieco szybciej, bo zimno jest przeraźliwe. Nie pomaga fakt, że cały czas jest pod górę. Przydają się czapki i rękawiczki. Na szczęście tylko przez chwilę, bo poranne słoneczko dość szybko zaczyna grzać i o godzinie 9 będzie już nam bardzo ciepło ;)
W Murowańcu jak na tak wczesną godzinę dość tłumnie, ale na pewno jeszcze nie tak jak w południe. Zjadamy szybkie drugie śniadanie i ruszamy w drogę. Od naszego celu dzielą nas tylko 3 godziny drogi. Żółto-zielonym szlakiem opuszczamy Halę Gąsienicową. Po przejściu drewnianego mostku i pokonaniu kilkuset metrów odłącza się zielony szlak, prowadzący na Rówień Waksmundzką. My natomiast żółtym szlakiem rozpoczynamy podejście wśród kosówki. Z lewej strony odsłaniają się widoki na Babią Górę oraz Podhale. Jeszcze nieco spowite chmurami, które zaklinowały się gdzieś w dolinkach. Za plecami natomiast pięknie widać Halę Gąsienicową z górującymi nad nią Świnicą i Kościelcem. Po pokonaniu, a w zasadzie przecięciu Pańszczyckiego Żlebu schodzimy dość stromą ścieżką do Doliny Pańszczyca. Tu na rozdrożu szlaków przysiadamy na dużym kamieniu i wyjmujemy zapasy, by posilić się przed chyba najtrudniejszym tego dnia podejściem. Jak się potem okaże zejście będzie jak zwykle gorsze.
Dolina Pańszczyca jest bocznym odgałęzieniem Doliny Suchej Wody Gąsienicowej (rozgałęzienie zaczyna się powyżej polany Psia Trawka), ma powierzchnię 5,8 km2 oraz długość 6,5 km. Graniczy od wschodu z Doliną Waksmudzką, a od zachodu z Czarną Doliną Gąsienicową. Najbardziej malownicza jest górna część doliny, położona między zboczami Żółtej Turni, Koszystej, Buczynowymi Turniami, Orlą Basztą i Granatami- polodowcowy krajobraz z porośniętymi kosodrzewiną głazami i stożkami piargowymi.
Po odpoczynku żółtym szlakiem, dość płaską ścieżką kierujemy się w stronę Czerwonego Stawu Pańszczyckiego. Jest to jeziorko położone na wysokości 1654 m n.p.m. w dolinie Pańszczycy. Przy niskich stanach wód jeziorko dzieli się na dwa lub całkowicie zanika. Nam udaje się je zaobserwować w całej okazałości.
Po minięciu Czerwonego Stawu w zasadzie przez chwilę jeszcze idziemy po płaskich kamieniach, ale bardzo szybko zaczyna się dość strome podejście na Krzyżne. Nieco bardziej płasko robi się w okolicach Małej i Wielkiej Kopki, ale tylko na chwilę. Ostatnie kilkadziesiąt minut to jednak strome podejście po skalnych schodkach, a potem po rumowisku przy skalnych ścianach. Na ostatnim odcinku trzeba uważać na osuwające się pod nogami mniejsze lub większe kamienie, zwłaszcza, kiedy idzie się zboczem. Dla Michała jest to ten moment, kiedy mówi: "Wreszcie mogę się powspinać po skałach";) Cały czas towarzyszy nam piękny widok na Buczynową Turnię i Orlą Basztę. Ostatnie fragmenty podejścia na Przełęcz Krzyżne to wędrówka wśród pojawiających się kępek trawy. Pokonujemy je w ekspresowym tempie, bo przecież za chwilę pokażą się mega widoki: piękne, niezapomniane, zapierające dech w piersiach.
Tak, to na nie czekaliśmy od rana. Pogoda rewelacyjna, więc może oglądać magiczny spektakl z licznymi tatrzańskimi szczytami w tytule.
Przełęcz Krzyżne znajduje się na wysokości 2112 metrów i jest jednym ze skrajnych punktów Orlej Perci. Oddziela Dolinę Pańszczycy od Doliny Roztoki. Nazwa Krzyżne pochodzi od położenia w miejscu, w którym krzyżują się trzy grzbiety. Z przełęczy roztacza się zachwycający widok zwłaszcza na Tatry Wysokie i Bielskie.
Spędzamy tu około pół godziny. Jest tak pięknie, że nie chce się schodzić. Znajdująca się poniżej Dolina Pięciu Stawów jest taka nieodległa, choć dzieli nas od niej długie i strome zejście. Niestety, widoki w stronę Doliny Pańszczycy są ograniczone. Zaklinowały się tam chmurki i w zasadzie nic niw widać. Trudno, na szczęście w drugą stronę widoczność jest idealna, a Doliną Pańszczycy zmierzaliśmy chwilę wcześniej, wiec widoki mieliśmy cały czas.
Tym, co zmusza nas do zejścia jest naglący czas. Sporo jeszcze drogi przed nami, a godzina nie jest już taka wczesna. Poza tym w planach jest jeszcze kąpiel Tricka w Siklawie, hehe ;) (dinozaur Michała, który od trzech lat z nim wędruje)
Zejście do Doliny Pięciu Stawów jest cięższe niż wejście, z racji osuwających się kamieni, zwłaszcza na początku drogi, tuż pod samą przełęczą. Potem już będzie nieco lepiej, zwłaszcza kiedy szlak będzie prowadził po głazach. Tymczasem dość ostrożnie schodzimy na Pięciu Stawów. Ze szlaku rozpościera się wspaniała panorama na Tatry Bielskie z wapiennymi piramidami Hawrania i Płaczliwej Skały. W dole widać Siklawę oraz turystów podchodzących z Roztoki do Doliny Pięciu Stawów. Po przeciwnej stronie Doliny Roztoki opada pionowa ściana Świstowej Czuby. Przecinając próg Buczynowej Dolinki efektownie prezentują się urwiska Czarnych Ścian, Granatów, Orlich Turniczek i Orlej Baszty. Na całym odcinki widoki zachwycają i choć upał dziś niemiłosierny to widoki rekompensują wszystko.
Do Doliny Pięciu Stawów docieramy w jakieś dwie godziny od startu z Przełęczy Krzyżne. Tutaj chciałoby się posiedzieć dłużej, bo miejsce jest niezwykle urokliwe. Zawsze spędzamy tu więcej czasu, siedząc nad brzegiem któregoś ze stawów lub delektując się kawą przy schronisku. Dziś czas dość mocno nas nagli, bo już wstyd nam po prostu kolejny raz spóźnić się u naszej Kasi na obiadokolację.
Pytam Michała: "Gdzie Tricuś woli się pomoczyć? W Pięciu Stawach czy w Siklawie?" Odpowiada, że w Siklawie, wiec dziś wyjątkowo i z żalem rezygnuję z wizyty w schronisku, choć wolałabym je od Siklawy. Ale to przecież ulubiony wodospad Michaśka i jego pluszaków. Poświecę się więc dla dziecka i sprawię mu tym samym wiele radości. Do Siklawy z 5 Stawów bliziutko, bo jakieś kilkanaście minut, ale po dość stromym terenie, więc idziemy dość ostrożnie.
Nad Siklawą jak zwykle dziś tłumnie, nie ma się co dziwić - wszak pogoda wymarzona na górskie wycieczki. Schodzimy niżej, nad samą wodę, bo Tricuś chce pomoczyć sobie pyszczek, a tu katastrofa - wpadł do wodospadu i zaczął się topić! :) Trudno - przynajmniej się schłodził ;) Ociekającego wkładamy do bocznej kieszeni plecaka i wyjątkowo szybko Doliną Roztoki schodzimy do Wodogrzmotów Mickiewicza. Po zachwycie nad Siklawą one nie robią wrażenia. Zresztą mało czasu jest, by się nimi zachwycać. Przysiadamy za to na chwilę odpoczynku na ławeczkach, który jest wskazany po mega szybkim pokonaniu Doliny Roztoki. Zresztą przed nami równie szybkie zejście na Palenicę Białczańską.
Tego dnia zrobiliśmy 26 km w 9 godzin i 40 minut. Przewyższenie wyniosło 1300 metrów.
byłam w Dolinie Pięciu Stawów mając 13 lat :) mile wspominam to miejsce patrząc na Twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDzięki mile wspominam Krzyżne i te niesamowite widoki.
OdpowiedzUsuń