Cień rzucany przez górę na ocean dopełnia magii wschodu. To
nic, że w oczekiwaniu na niego trzęsiecie się w zimna, a siarka lecąca wraz z
podmuchami wiatru drażni Wasze oczy. To nic, że spaliście 2 godziny, a może
wcale. To wszystko nie ma znaczenia, kiedy staniecie na Teide o wschodzie
słońca i zobaczycie wraz z nim wyłaniający się z ciemności świat.
Wędrówka na szczyt pośród zastygłej magmy, wulkanicznych
skał oraz obok materiału wyplutego przez wulkan robi naprawdę ogromne wrażenie.
Parę słów o Teide
Kiedy spojrzycie na Teide z góry, to widać, że główny stożek
wulkanu otoczony jest dookoła pierścieniem przypominającym osuwisko. Powstało
on w skutek zapadnięcia się stożka wulkanu Las Cañadas, który znajdował się w
tym miejscu nim powstał Teide.
Las Cañadas bardzo długo był aktywny, a gdy wyrzucał z
siebie materiał, pod jego stożkiem powstała komora pomagmowa. Do niej właśnie
zapadł się mierzący około 4500 metrów wulkan Las Candas. ów zapadnięty obszar
to właśnie kaldera. Ta, pod której wędruje się na Teneryfie od nazwy wulkany
wzięła swoją nazwą Candas.
A Teide? On wraz ze znajdującym się obok niego Pico Viejo
powstały podczas dalszej aktywności wulkanicznej.
Dziś granice kaldery Cañadas wyznaczają teren księżycowego
Parku Narodowego (Teide Parque Nacional del Teide). Park powstał w 1954 roku,
jest zachwycający i ogromny – liczy aż 135 km kwadratowych. Na jego obszarze
wytyczono wiele szlaków, które pozwalają stąpać po wulkanie.
Pozwolenie
W 5 godzin z poziomu morze (lub oceanu, jak kto woli) można znaleźć się prawie 4 km
wyżej, ale…. musicie mieć pozwolenie.
To, że na wejście w ciągu dnia, czyli od godziny 9.00 do
18.00, trzeba je posiadać nie budzi chyba u nikogo wątpliwości. Pozwolenie
można zdobyć na stronie https://www.reservasparquesnacionales.es/real/ParquesNac/usu/html/listado-actividades-oapn.aspx?cen=2,
jest ono bezpłatne, ale trzeba je zarezerwować 2-3 miesiące wcześniej. Każdego
dnia na szczyt może wejść tylko 200 osób, więc pozwolenia rozchodzą się jak
świeże bułeczki. Nam na wejście w ciągu dnia nie udało się go zdobyć. Ale z
drugiej strony od razu wiedzieliśmy, że na Teide chcemy stanąć na Teide o schodzie słońca, więc jakoś specjalnie na
pozwolenia w dzień nie polowaliśmy. Bez pozwolenia na szczycie nie staniecie. Obok
stacji wyciągu na 3550 metrów jest bramka, stoi pani i zezwolenia sprawdza.
Uwaga, bo od 2023 roku na wschód słońca można wejść także jedynie
z pozwoleniem (obowiązuje oddzielne pozwolenie tylko w godzinach 6:00-9:00).
Dziennie dostępnych jest 50 miejsc. Bilety zarezerwujemy na stronie parku
tutaj: https://www.reservasparquesnacionales.es/real/parquesnac/usu/html/detalle-actividad-oapn.aspx?cen=2&act=7
Nie wiem, jak latem, ale gdy byliśmy w styczniu pozwolenia
na wejścia były dostępne z dnia na dzień.
To samo dotyczy zachodu słońca. Obowiązuje oddzielne
pozwolenie w godzinach 18.00-22.00, również pula dostępnych miejsc wynosi 50
dziennie. Darmową rezerwację zrobimy tutaj - https://www.reservasparquesnacionales.es/real/parquesnac/usu/html/detalle-actividad-oapn.aspx?cen=2&act=8.
Pozwolenia rezerwujcie bez wątpliwości, czy będzie pogoda.
Pamiętam, że przed wyjazdem przeczytałam, że pogoda na Teneryfie jest zawsze i
tak jest! Przekonaliśmy się o tym podczas 13 dni pobytu na wyspie. Pogoda była
zawsze, a każdy dzień byłby idealny, aby wejść na Teide.
Start
Na szczyt Teide wybieramy się drogą z parkingu Montaña
Blanca (28.2594656N, 16.6032911W). Jest to najpopularniejszy szlak na szczyt.
Prowadzi on przez schronisko Refugio de Altavista, które jest w obecnym czasie
jest zamknięte. Parking jest ogólnodostępny, bezpłatny, ale pomieści tylko
około 10 aut. Nieco niżej, jakieś 800 metrów jest kolejny (28.2578325N,
16.6108075W), ale zaparkowanie na nim wiąże się z pokonaniem tej odległości i
przewyższenia, co w przypadku wejścia na Teide w nocy ma już znaczenie.
Zaczynamy
Startujemy około godziny 2 w nocy i jak dla nas było to za
wcześnie. My chodzimy dość szybko i potem musieliśmy nieco zwolnić, robiąc
długie przerwy w Altavista (gdzie byliśmy już przed godziną 5) i pod stacją
wyciągu, by za długo nie czekać na szczycie na wschód (ziąb przeraźliwy).
Noc pod Teide jest piękna i ciepła (10 stopni na wysokości
2350 m). Nad nami rozgwieżdżone niebo. Nie mylił się ktoś, kto pisał, że
wędrując w nocy na Teide jesteśmy świadkami takiego widowiska na niebie.
Bezchmurne niebo oraz brak jakichkolwiek świateł pozwalają rozpoznawać i liczyć
gwiazdy.
Warto nadmienić, że Wyspy Kanaryjskie to obok Hawajów i
Chile jedno z trzech, najlepszych miejsc do obserwacji nieba z Ziemi. I właśnie
się o tym przekonaliśmy. Już też chyba wiecie, dlaczego niedaleko wybudowano
największe na świecie obserwatorium astronomiczne.
Wejście na szczyt to pokonanie trasy w ciemności więc oczu
widokami na podejściu nie nacieszycie. Pierwsze 4,5 km to szeroka wygodna
droga. Dopiero potem zaczyna się podejście po skałach, ale tu również szlak
jest ładnie ułożony. Mimo wszystko trzeba patrzeć pod nogi i oświetlać sobie
czołówką ciemność. W tym miejscu nie wiemy jeszcze, co nas otacza, choć
domyślać się możemy, bo na kalderze byliśmy już kilkukrotnie. To jednak, co
zobaczymy na zejściu ponownie wprawi nas w wielki zachwyt.
Przed piątą docieramy do schroniska Refugio de Altavista na
wysokości 3260 m n.p.m. Wczesna pora, już wiemy, że wyszliśmy za szybko. Ale
rozsądek nakazuje tu poczekać, bo wyżej będzie zimniej. A jak jest zimno? To
uświadamiamy sobie po kilku chwilach, gdy chwilę „ostygliśmy”. Brrr…. ubieramy
więc softshelle, czapki, kominy i rękawiczki. Jak się za chwilę okaże, będzie
to za mało.
Na nasze nieszczęście schronisko jest zamknięte, więc nie ma
się gdzie ogrzać. Nie wiemy jeszcze tego, bo w ciemności nie dostrzegliśmy, że
obok jest całkiem przyjemna chatka, do której można wejść.
Pod schroniskiem spędzamy jakieś pół godziny. I ruszamy.
Zmierzamy teraz w stronę górnej stacji wyciągu. Znaki informują nas, że przed
nami 2 km wędrówki po stoku, którego nachylenie wynosi 16%. W pionie do
pokonania mamy 295 metrów. Jakoś szczególnie się nie spieszymy, bo mamy spory
zapas czasu.
Przed godziną 6 jesteśmy pod stacją kolejki, gdzie zmieniamy
kurtki za zimowe oraz zakładamy termiczne legginsy. W miejscu najmniej
wietrznym czekamy jakieś 20 minut, by zaatakować szczyt.
Stacja kolejki znajduje się na wysokości 3555 m n.p.m., więc
pozostały nam tylko 163 metry podejścia oraz jakiś kilometr dystansu. Teraz nie
spieszymy się już w ogóle. Idziemy, a pomarańczowe niebo uświadamia nam, że już
niebawem będziemy świadkami niezwykłego widowiska.
Zapach siarki i unoszące się w powietrzu oparu uświadamiają
nam, że szczyt jest na wyciagnięcie ręki. I jest. Na szczycie oprócz nas
kilkanaście osób. Wszyscy przybyli w tym samym celu.
Wschód magiczny, wyjątkowy, jak żaden inny do tej pory.
Nieczęsto zdarza się witać bowiem dzień na takiej wysokości i oglądać cień góry
padający na ocean.
Moglibyśmy spędzić tu wiele czasu, gdyby nie fakt, że o godz.
9 musimy być obok stacji wyciągu. Tak więc zbieramy się w drogę powrotną, zapatrzeni
w spektakl, jaki nadal rozgrywa się przed nami. Cudo.
Dalsze zejście to tylko zachwyt, który się nie kończy.
Siadamy na dłuższą chwilę pod Altavista i siedzielibyśmy tam długo, ale senność
daje znać. A my na wysokości 3300 metrów nad poziomem morza.
Na zejściu szczególne wrażenie robią ogromne głazy zwane
„Los Huevos Del Teide”, czyli „Jaja Teide”, które licznie występują na zboczach
Montaña Blanca i Pico del Teide. Powstały one w czasie wybuchu wulkanu. Tak
naprawdę to mała kawałki zastygłej lawy, które przemieszczały się z dużą
prędkością po gorącej lawie. Na swojej trasie, podczas turlania, oblepiły się
nią niczym kula śnieżna i stworzyły ogromne formacje. Właśnie takie widzimy na
trasie, ważą kilkaset kilogramów, a ich wysokość sięga nawet kilku metrów.
Krajobraz księżycowy towarzyszy nam do końca wycieczki, czyli parkingu na
Monatana Blanca.
20 km, 1400 metrów przewyższenia to bilans dzisiejszej
wycieczki. Czy czujemy zmęczenie? Nie. Tylko brak snu daje o sobie znać.
Małgosiu uwielbiam Twojego bloga. Opisujesz w nim wszystko tak dokładnie. Czasami czytając opis czuję się jakbym to ja tam była i wszystko widziała tylko Twoimi oczami. ❤️ Buziaki B.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć charakter :) Pięknie i surowo jak na tamten klimat przystało, ale w górach jak to w górach, wszystko może być inne niż w dolinach lub na plaży ;) Bardzo bym chciał odwiedzić tę wyspę. Pozdrawiam i dziękuje :)
OdpowiedzUsuńPiękny wulkaniczny krajobraz. Nie wiedziałem, że na wschód też już pozwolenia trzeba mieć.
OdpowiedzUsuń