|
Stożek Wielki |
Pomysł ferii w górach, choćby krótkich, Michałowi bardzo się spodobał. Na wakacje zazwyczaj wybieramy Tatry, więc teraz, gdy czasu jest mniej, zdecydowaliśmy się pojechać w Beskidy (Sudety zostawiamy sobie na jedno lub dwudniowe wycieczki w weekendy lub w tygodniu). Szybka analiza mapy, szczytów chętnych do zdobycia i wybór padł na Beskid Śląski. Jeśli tylko pogoda pozwoli, a ta do samego wyjazdu i w pierwszych jego godzinach nie była pewna, to będziemy mogli troszkę pochodzić. Jak się okazało, pogoda była dla nas bardzo łaskawa. Słoneczko świeciło przez 4 dni, a obserwacje były dalekie, bo mogliśmy podziwiać Tatry, czego absolutnie się nie spodziewaliśmy.
Jako punkt wypadowy wybieramy Wisłę i patrząc z perspektywy czasu i wyjazdu to był dobry wybór, bo w zasadzie wszędzie było blisko.
Pierwszego dnia zaplanowaliśmy sobie nieco krótszą trasę - tak nam się przynajmniej wydawało, bo nie sprawdziłam jej dokładnie na mapie. Miało być więc krócej i mniej intensywniej, bo ruszyliśmy później na szlak, a i wcześniej wstaliśmy rano, by do Wisły dojechać. W efekcie nasza trasa wyniosła 17,5 km, a pokonaliśmy ją w 6,5 godziny. Widoku ze Stożka i Kiczorów nie zapomnę jednak do dziś. To pierwszy zimowy zachwyt Beskidami, który przy pięknej słonecznej pogodzie był naprawdę ogromny. Wracając do pomyłek w wyliczeniu trasy, jej niewyliczeniu albo zmianie planów w trakcie wędrówki, to czasem mniej lub bardziej świadomie owe pomyłki mi się zdarzają. A największa ("pomyłka") modyfikacja trasy wyniosła tylko 20 km! Tłumaczyłam to niedokładnością mapy, jej złymi wyliczeniami itp. :) Ale o tej wycieczce (bardzo długiej i miłej) będzie niebawem...
Tymczasem jesteśmy w Wiśle, a w zasadzie jej dzielnicy Głębce, bo stamtąd ruszamy na Stożek. Samochód zostawiamy nieco poniżej stacji PKP, tu przy głównej drodze i wchodzimy na żółty szlak, którym w kilka minut docieramy na stacji PKP Wisła Głębce. Na samym początku szlak jest mocno oblodzony, więc trzeba iść ostrożnie. Mijamy dworzec, wchodząc na szlak niebieski i zielony. Po jakichś 200 metrach szlak niebieski skręca w lewo (nim będziemy wracać), a my idziemy zielonym. Przechodzimy wąską ścieżką wzdłuż torów, a następnie skręcamy w lewo, by pokonać spory odcinek prowadzący wzdłuż asfaltowej drogi (ulica Turystyczna). Po wejściu na tę drogę warto odwrócić się za siebie i spojrzeć na ciekawy wiadukt. Asfaltem musimy pokonać dość spory odcinek drogi. Docieramy nim do Wisły Łabajów, mijając po drodze kompleks skoczni narciarskich. To trzy nieczynne skocznie narciarskie w dolinie Łabajowa. Po raz ostatni kompleks skoczni był użytkowany w 2014 roku. Od tego
czasu konstrukcja najazdu, schodów usytuowanych wzdłuż zeskoku, jak i
wieży sędziowskiej, zaczęła niszczeć. W 2017 roku podjęto decyzję o rozbiórce skoczni. Zatrzymujemy się to na chwilkę i ruszamy dalej, czekając kiedy nasz szlak odłączy się od asfaltowej drogi i poprowadzi nas leśną ścieżką. Po pokonaniu kilku kilometrów schodzimy wreszcie z asfaltu i wchodzimy na leśną/polną drogę. Tu szlak zaczyna się piąć w górę, a naszym oczom ukazują się pierwsze beskidzkie widoki. Są zachwycające, bo właśnie chmury poszły sobie daleko, a nad nami zaczyna się robić błękitne niebo. Na Stożku i Kiczorach będzie już w ogóle magicznie.
|
Podejście na Stożek Wielki |
Im bliżej Stożka Wielkiego, tym szlak bardziej oblodzony, a ostatnie podejście niemalże nie do przejścia bez raczków/raków. Zmuszeni jesteśmy więc je założyć, choć do szczytu zostało tylko kilkadziesiąt metrów. Ale inaczej się nie da. Poza tym tak będzie bezpieczniej. Nie lubię takich sytuacji czy warunków, kiedy trzeba zakładać raki na mały odcinek szlaku, bo dłużej zajmuje ich wkładanie i zdejmowanie niż samo użytkowanie.
Tuz przed samym Stożkiem odsłania się nam piękny widok na Kotlinę Ostrawską.
Stożek Wielki (979 m n.p.m.) to szczyt w paśmie Czantorii. Do tej pory Stożek Wielki kojarzył mi się z naszym Stożkiem w Górach Kamiennych, na który lubimy się często wdrapać. Teraz jesteśmy na kolejnym Stożku - tym mniej nam znanym. Jest tu pięknie, ale porównać obu Stożków się nie da, bo jeden i drugi ma swoje uroki. Na Stożku w Górach Kamiennych cisza i spokój, obecnie widoki ograniczone, bo rozebrano znajdującą się na szczycie wieżę widokową. Tu widoki szerokie, schronisko, stok zjazdowy - więcej atrakcji, można rzec. Podsumowując mogę stwierdzić, że jeden i drugi nas zachwycił :)
Zatrzymujemy się to na chwilę w znajdującym się kilka metrów poniżej szczytu schronisku. Jest to najstarsze istniejące polskie schronisko w Beskidzie Śląskim. Spod schroniska roztaczają się widoki na Beskidy, głównie Śląski. Kiedy podejdziemy kawałeczek dalej w stronę wyciągu panorama jest bardziej rozległa. Ze Stożka kierujemy się żółtym/zielonym/czerwonym i jeszcze chyba jednocześnie niebieskim szlakiem w stronę Kiczor.
|
Kiczory |
Na początku idziemy równą ścieżką, która później zacznie nieco opadać w dół. Śniegu na szlaku jest mnóstwo. Wystarczy tylko z niego kawałek zboczyć, to wpada się w śnieg po pas. Na Kiczorach (989 m n.p.m.) zatrzymujemy się na chwilę, bo stąd również roztacza się wspaniały widok na Beskid Śląskie. Widać w oddali schronisko na Stożku, od którego już sporo odeszliśmy. Znajduje się tu tablica z opisem szczytów, które widzimy. Pogoda i widoczność są dobre, więc próbujemy rozpoznać poszczególne górki. Dużą frajdę sprawia to zwłaszcza Michaśkowi, który uwielbia śledzić wszelkiego rodzaju tablice z panoramami. Z Kiczor czerwonym szlakiem kierujemy się w stronę Przełęczy Łączecko (774 m n.p.m.) znajdującej się miedzy szczytami Kiczory i Beskid. Na przełęczy skręcamy na niebieski szlak, którym dochodzimy do osiedla Mraźnica, będącego częścią Wisły. Szlak niebieski doprowadza nas do stacji PKP w Wiśle Głębce, skąd został nam tylko kawałeczek drogi do samochodu zaparkowanego przy głównej ulicy.
|
Widoki na Beskid Śląski z podejścia na Stożek Wielki |
|
Stożek Wielki - szczyt |
|
Widoki spod schroniska na Stożku |
|
I niestety akcja ratunkowa na Stożku |
|
Ze Stożka w stronę Kiczor |
|
Kiczory |
|
Mraźnica |
|
Wisła Głębce |
|
Skocznie narciarskie w Wiśle Łabajowie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz