W ramach zdobywania odznaki Sudecki Włóczykij w sobotni ranek ruszamy z Michaśkiem w Góry Kaczawskie, w których znajduje się kilka szczytów z książeczki, na których jeszcze nasza noga nie stanęła. Na dziś planujemy 3, zostawiając sobie Turzec i Szybowisko na inne czasy.
Planując trasę decyduję, że najlepiej będzie zacząć od zamku Grodziec. Jedziemy więc do miejscowości o tak samo brzmiącej nazwie. Zostawiamy tam samochód na położonym około 700 m od zamku placu (istnieje wersja dla leniwych, czyli podjazd pod sam zamek). My sobie to darujemy i chcemy się troszkę zmęczyć. Ale czy można się zmęczyć podchodząc leśną ścieżką pod zamek około 10 minut? Idziemy po kamiennych stopniach, które z czasem nam znikają. Do zamku podchodzimy od jego roboczej strony, czyli terenów podzamcza i warownych wieżyczek, które oczywiście stają się celem wejścia Michała. Stąd przez mostek przechodzimy do zamku (wstęp płatny 10 zł).
Jest to późnogotycki zamek, który został wybudowany na bazaltowym, powulkanicznym, stromym wzgórzu na wysokości 389 m n.p.m.Najwspanialszą częścią Zamku jest pałac główny (zw. palatium), który jest jedną z nielicznych, zachowanych na Śląsku książęcych siedzib. Cechuje go załamanie murów pod kątem 30 stopni. Od tej części zaczynamy zwiedzanie. Przechadzamy się po królewskich komnatach, ale to, co nas bardziej interesuje, to wejście na wieżyczki i przechadzka po krużgankach i korytarzach, które gdzieniegdzie są bardzo niskie i wąskie. Tak samo jak schodki prowadzące na wieże. Przy jednej z nich musimy czekać około 10 minut, by dostać się na górę (nie ma szans minąć się na krętych schodach). Z jednej wież (Donżon) roztacza się piękny widok na Góry Kaczawskie, z widoczną na pierwszym planie Ostrzycą Proboszczowicką (będziemy na niej za chwilę). Pomimo nieco zamglonego powietrza widać Karkonosze. I co najważniejsze jest opisana panorama gór.
Zamek Grodziec to całkiem sympatyczne miejsce, może nieco mniej rozreklamowane niż Książ, Bolków czy Grodno, ale na pewno warte odwiedzenia. My spędzamy tu co prawda tylko nieco ponad godzinę, ale można by długo wędrować jego korytarzami.
Następnym punktem dzisiejszej wycieczki jest Ostrzyca Proboszczowicka. Chcieliśmy wejść na nią z Proboszczowa, ale nawigacja wykierowała nas do Bełczyny. Stamtąd więc udajemy się na szczyt zielonym szlakiem (nieco ponad 2 km drogi i około 40 minut na szczyt), startując ze wsi. Zielone znaki pojawiają się dopiero w lesie. Wcześniej idziemy ścieżką, która pomimo, że nie jest oznaczona pokrywa się ze szlakiem. Później znaczki na drzewach są, ale nie pokrywają się z tymi z aplikacji mapa turystyczna. Zabłądzić się tu jednak nie da, więc spokojnie idziemy, ciesząc się cieniem, jaki daje las w ten upalny dzień.
Ostrzyca to wzgórze o wysokości co prawda tylko 501 m n.p.m. na Pogórzu Kaczawskim. Pomimo niewielkiej wysokości dumnie się prezentuje i jest widoczna z dużej odległości. Nie bez powodu zwana jest "Śląską Fudżijamą", bo to góra wulkaniczna, a dokładnie nek, czyli komin wulkaniczny. Jak czytamy na skrzyżowaniu szlaków pod Ostrzycą, w miejscu, gdzie zaczyna się rezerwat przyrody, "Niegdyś grzmiała i odstraszała jęzorami ognia. Dziś stanowi przyjazną wyspę samotności pośród kotlin i dolin rzecznych". Z tablicy umieszczonej w tym miejscu można wyczytać, że z górą wiążą się legendy. Jedna z nich mówi na przykład o jeźdźcu bez głowy, który na koniu jechał przez gęsty las na skalistą Ostrzycę. Nawiązuje ona do germańskiego mitu o Dzikim Gonie.
Poczytawszy o Ostrzycy udajemy się na szczyt, a w zasadzie wchodzimy do rezerwatu przyrody "Ostrzyca Proboszczowicka". Jest to skalno-florystyczny rezerwat obejmujący wierzchołek Ostrzycy powyżej 450 m n.p.m. Rezerwat utworzono głównie w celu zachowania reliktu trzeciorzędowego wulkanu z unikatowymi w Polsce gołoborzami bazaltowymi i ochrony roślinności naskalnej porastającej szczytową część wzgórza.
Na szczyt wchodzimy kamiennymi stopniami, mijając wspomniane gołoborza. Roztaczają się z niego piękne widoki na Karkonosze. Siadamy chwilkę na skałkach, ale pomimo wspaniałych okoliczności przyrody szybko uciekamy niżej, bo wszechobecne, gryzące i nadlatujące z każdej strony owady nie dają żyć. Przysiadamy na ławeczce pod Ostrzycą na pierwszy tego dnia posiłek. Tu spotykamy pierwsze tego dnia towarzystwo (pomijając tych, którzy pod rezerwat wjechali autem) i rozpoczynamy niezwykle miłą pogawędkę na górsko-kajakowe tematy. Stąd już tylko 20 minut do auta. Pora teraz na Okole. Niestety, nad głową wiszą granatowe burzowe chmury. Krótkie spojrzenie na mapę burzową. Nie widać na horyzoncie żadnej burzy, więc zapada decyzja, że ruszamy do Lubiechowej. Auto zostawiamy za wioską w lesie, w miejscu, gdzie jest ławeczka i tablica z drogowskazem "Punkt widokowy na Okolu - 35 min" oraz krótkim opisem miejsca. Mam wrażenie, że nie ma tam żadnego miejsca do zaparkowania, ale delikatnie przytulam się do tablicy, tak by nie blokować drogi wjazdowej do lasu.
Na Okole prowadzi niebieski i żółty szlak. Na drzewach narysowany jest tylko jeden. Nie sposób się jednak zgubić, gdyż co chwilę są tabliczki informujące, którędy iść na punkt widokowy. Jeśli chodzi o odległość do wynosi ona równe 2 km, więc trasa idealna na krótki spacerek.
Okole to szczyt o wysokości 718 m n.p.m. (tyle samo co Ślęża). Wraz z Leśniakiem tworzy ono dość rozległy masyw. Na górze znajdują się pozostałości dawnego punktu widokowego, na który nie ryzykowałam wejścia z Michałem (był kawałek barierki, ale nie było metalowych schodków, o których czytałam w Internecie). Widoczki oglądamy więc ze skał. Widać Karkonosze i Rudawy Janowickie. I niestety, tu znów szaleją owady. Robimy więc pamiątkowe zdjęcia i szybkim tempem schodzimy na przełęcz.
Zamek Grodziec i mnie urzekł :)
OdpowiedzUsuńJesteś żywym dowodem, że dziewczyna jest najpiękniejsza w prostocie. Równie mogłabyś być starszą siostrą tego Michała (no chyba że po prostu jesteś :P ).
OdpowiedzUsuńNa Grodźcu też wolałem widoki od komnat, bo ja mam taki fetysz oryginalnych poniemieckich wyposażeń a o takie przecież trudno na Dolnym Śląsku. Ale zmęczyłem się trochę bardziej-podjechałem rowerem ze Złotoryi :-)
Dziękuję za komplement:) Michał to mój syn i wierny towarzysz wycieczek. A co do zamku Grodziec to wiele razy chciałam tam być, ale zawsze wstrzymywała mnie odległość, ale naprawdę warty zwiedzenia. Wydał mi się taki trochę inny niż Bolków, Grodno, Książ itp... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń