wtorek, 9 września 2014

Karpacz - Samotnia - Strzecha Akademicka - Karpacz (28 sierpnia 2014)


W Samotni w sumie dawno mnie nie było, więc póki jeszcze wakacje trwają pora ją odwiedzić. Po niedosycie tatrzańskich szczytów, ruszamy w Karkonosze. Około godziny 10 parkujemy samochód niedaleko świątyni Wang i po zakupie biletów ruszamy na szlak. Jest on koloru niebieskiego. Po wejściu na teren Karkonoskiego Parku Narodowego przez pewien czas (jakieś 15 minut) idziemy kamienną drogą przez las. Następnie szlak łączy się z żółtym, prowadzącym z Borowic. My jednak idziemy ku Polanie. Co chwilę mamy piękne widoki na Śnieżkę, Czarny Grzbiet, Kowarski Grzbiet czy też Rudawy Janowickie. Po jakichś 30 minutach od startu jesteśmy na Polanie. Tu dołącza się zielony szlak, prowadzący z Karpacza. Jesteśmy teraz na wysokości 1068 m n.p.m. i mamy wspaniałą panoramę na okolicę. W pobliżu nas widać ciekawą około 10-metrową skałę o nazwie Kotki. Przysiadamy na chwilkę przy znajdujących się tu stolikach. Michał jak zwykle  z zafascynowaniem patrzy na mapę.
Polana ta dawniej zwana Starą Polaną jest dość rozległa i porośnięta roślinnością górską i torfowiskową. Powstała ona w XVII wieku w związku z działalnością smolarzy wypalających węgiel drzewny dla ośrodka hutniczego w Kowarach. Pod koniec XVII wieku na Polanie postawiono budę pasterską, a pod koniec XIX wieku naprzeciwko starej budy schronisko. Był to dwupiętrowy budynek w stylu alpejskim. Działał on jeszcze w czasie wojny, nosząc imię Bronisława Czecha. Niestety, schronisko spłonęło w 1966 roku i nigdy już nie zostało odbudowane. Dziś jego pozostałością jest podmurówka na skrzyżowaniu szlaków.
Wracając jednak to wycieczki, to jesteśmy na Polanie na skrzyżowaniu szlaków. Jeden z nich prowadzi na Pielgrzymy i Słoneczniki, a drugi do Samotni i Strzechy Akademickiej. Jest, oczywiście jeszcze opcja zejścia szlakami w dół do Karpacza i Borowic.

Wybieramy szlak prowadzący do Samotni, bo to jest nasz cel. Po kilkudziesięciu metrach zatrzymujemy się ponownie, bowiem dochodzimy to naszego ulubionego kamyka, z którego rozciąga się świetny widok na Śnieżkę. Przysiadamy na nim na chwilkę i ruszamy dalej. Dochodzimy o tak zwanego Koziego Mostku i tam skręcamy w prawo, gdzie szlak leśną ścieżką wznosi się do Kotła Małego Stawu. To bardzo przyjemna dróżka, którą po około 10 minutach docieramy do Domku Myśliwskiego, w którym mieści się Ośrodek Edukacyjny Karkonoskiego Parku Narodowego. Niestety, ponownie jest zamknięty. Ale nie ma co rozpaczać, bo rozpoczynamy najpiękniejszy etap wyprawy. Wychodzimy na otwartą przestrzeń, stawiając kroki po kamykach prowadzących skrajem Kotła, a dokładniej pisząc jesteśmy u podnóża Skrajnego Upłazu. Z każdej strony otaczają nas cudowne widoki i człowiek chce, by ta droga się nie kończyła, bo wędrówka nią to czysta przyjemność.


Docieramy jednak do Małego Stawu i położonego nad nim schroniska Samotnia. Mały Staw położony jest na wysokości 1183 m n.p.m. i zajmuje prawie 3 hektary powierzchni. Jego głębokość sięga 7 metrów. Położony jest w Kotle Małego Stawu, którego zbocza sięgają około 200 metrów.
Dochodząc do stawu zatrzymujemy się na chwilę na kamykach, a Michał próbuje pić z niego wodę :) Fakt - jest dość czysta, ale czy nadająca się do picia? - Wątpię.
Siadamy na ławkach przed schroniskiem Samotnia. Pomimo tego, że jest środek tygodnia, to do Samotni ciężko się wbić. Ciągnąca się niemiłosiernie kolejka zniechęca mnie nawet do kawy, o której tak marzyłam. Nasz odpoczynek na ławeczkach nie trwa długo, bo pomimo ciepłego sierpniowego dnia jest zimno. Nie pomagają kurtki i bluzy. Decydujemy się więc ruszać dalej - w stronę Strzechy Akademickiej. Tam spędzamy tylko chwilkę czasu, a następnie drogą transportową kierujemy się w stronę Karpacza.
Po zejściu na dół zatrzymujemy się na chwilę przy świątyni Wang, o której pisać nie trzeba, ponieważ znana jest chyba każdemu, kto Karpacz odwiedził.

 



 








piątek, 5 września 2014

Karpacz - Śnieżka - Karpacz - 14 sierpnia 2014


Idziemy na Śnieżkę. A co tam! W zimie się nie udało, bo było za ślisko, ale teraz pół roku później nic nam nie przeszkodzi. Pogoda od rana idealna i jeśli się nie popsuje, to trafimy na ten jeden z kilkudziesięciu dni w roku, kiedy Śnieżka odsłania się w całej swej okazałości. I tak też się stało. Pogoda wprost wymarzona do wędrówki - nie za gorąco, nie za zimno. Na szlakach nie ma tłumów, choć też pusto nie jest. Jedynie od Domu Śląskiego na Równi pod Śnieżką zaczyna coraz mocniej wiać. Może jeszcze nie tak bardzo, jak na szczycie, ale czuć już mocniejsze podmuchy wiatru. Pomimo tego, że tu jeszcze jest około 15 stopni (w Karpaczu) ponad 20 stopni, to na Śnieżce już tylko 7 stopni. Dobrze, że mamy kurtki w plecaku, bo inaczej byłoby źle. Pierwszy przystanek robimy sobie właśnie na Równi pod Śnieżką. Jest to płaskowyż położony na wysokości 1350-1450 m n.p.m., rozciągający się nad  Kotłem Łomniczki i Małego Stawu, Upską Jamą, Białym Jarem oraz Doliną Białej Łaby. Jest to płaska i dość rozległa przestrzeń o wielkości 9 km2. Na środku równi zwanej również Białą Łąką stoi górskie schronisko turystyczne Luční bouda, największe karkonoskie schronisko. Pod samą Śnieżką, na zachodniej części Równi, a dokładnie na Przełęczy pod Śnieżką znajduje się natomiast Dom Śląski. Po chwili błogiego odpoczynku z widokiem na Królową Karkonoszy ruszamy na szczyt, od którego dzieli nam jakieś 45 minut wędrówki. Zaprawieni w boju nie mamy większego problemu z pokonaniem tego czegoś, co zbudowano w drodze na Śnieżkę. Pisze tego czegoś, bo przypomina mi to schody z  balustradą. 


Pamiętam, że jak szłam tę trasą kilka lat temu, to takich udogodnień tu nie było i szło się znaczniej przyjemnie. To, co teraz zbudowano moim zdaniem odebrało Śnieżce jej górski klimat i dzikość. Ale idziemy, mijając po drodze turystów, którzy za wszelką cenę na Śnieżce być muszą, nieważne czy wejdą tam w klapkach czy na czworakach, bo i takich mijamy. My w każdym razie na wietrznej i zimnej dziś Śnieżce (1603 m n.p.m. znajdujemy się dość szybko. Jest to najwybitniejszy szczyt Polski, ponieważ wystaje ponad 200 metrów ponad Równię pod Śnieżką. 200 metrów potrafi wynosić także widoczność ze szczytu. Dziś jest ona dobra, ale nie rewelacyjna.
Na szczycie po obejrzeniu widoków, wchodzimy do budynku czeskiej poczty, ale z braku miejsca zmieniamy go na budynek Obserwatorium, w którym znajduje się restauracja. Kawa i gofry - to chyba to, czego nam w tym momencie najbardziej potrzeba ;)
Zejście ze szczytu przebiega nam jakoś nadzwyczaj szybko. Michał ma kolejny szczyt do KGP, której i tak oficjalnie nie zbieramy.